Polska po wielu dniach obfitych opadów znalazła się w szponach powodzi. Tysiące domów znalazło się pod wodą. Katastrofa. W pierwszych dniach powodzi mieliśmy okazję latać nad zalanym Śląskiem, widok był przerażający. W czwartek 20 maja polecieliśmy z Piotrem Jafernikiem śmigłowcem do Katowic, chodziło o krótki patrol sieci energetycznej. Podczas przerwy zadzwonił telefon – przyjaciel lotników sportowych pułkownik lotnictwa Zbigniew Piątek w imieniu dyrekcji tyskiego Fiata i Huty Szkła Pilkington w Sandomierzu poprosił mnie o pomoc, o zorganizowanie transportu lotniczego śmigłowcami kontenerów z szybami samochodowymi przez Wisłę. Jak już był powszechnie wiadomo huta otoczona z wszystkich stron wodą, nie mogła dostarczać swojej produkcji do odbiorców.
Czasu było malutko, bo w zasadzie tylko piątek. Rozwiązania problemu poszukałem u zaprzyjaźnionych Słowaków, a dokładnie u Jana Rusina w Popradzie. Po pierwszych telefonach wiedzieliśmy z Piotrem, że możemy liczyć na Słowaków, ale były dwa problemy: Urząd Lotnictwa Cywilnego i tankowanie śmigłowców na miejscu w Sandomierzu. Drugi wydawał się prostszy, ale życie zgotowało nam bardzo miłą niespodziankę. Uznanie dokumentów firmy ATE z Popradu przez polski nadzór państwowy po wspólnych działaniach Urzędu Lotnictwa Cywilnego, biura ATE w Popradzie i moim uzyskaliśmy w piątek po dwóch godzinach !!! Wielkie dzięki dla Wydziału Operacyjnego w słynnym ULC-u.
Niezmiernie cenną podczas obecnej powodzi cysternę na paliwo zdobyliśmy dzięki pomocy zaprzyjaźnionych lotników wojskowych z Dęblina i Radomia. Rano po nocnym tankowaniu radomskiej cysterny w Petrolocie na Okęciu i pomocy radiowozów policji z Komend w Radomiu i Kielcach w bezpiecznym i szybkim pilotowaniu cysterny paliwo oczekiwało na Targowisku w Sandomierzu na śmigłowiec z Popradu. Operację transportu paliwa z Warszawy z pomocą policji powtórzono jeszcze raz.
Pozostał jeszcze jeden problem, jak ocenić zdalnie z Bielska-Białej oba lądowiska, czy są w stanie operować z nich duże, ciężkie śmigłowce MI-8. Tutaj z pomocą przyszedł mi mjr Robert Olasik z 25 BKP, testując lądowiska w hucie, podając telefonicznie uwagi i również współrzędne lądowiska dla załogi śmigłowców. Również wielkie dzięki ! Cała operacja logistyczna działa się oczywiście w ścisłym kontakcie z dyrekcją huty.
Śmigłowcowy most powietrzny nad Sandomierzem w sobotę rano stał się faktem. Szybko okazało się, że trzeba więcej śmigłowców i tak nad niebem Sandomierza zaczęły latać cztery firmy cywilne, ATE i Techmont z Popradu, Aerocentrum z Berlina i Heliseco ze Świdnika plus Normal z Bielska-Białej koordynacja. Worki z piaskiem na wały transportował Mi 17 z 25 BKP. Najbardziej newralgicznym punktem operacji było paliwo. To spowodowało, że wspólnie z szefem Normalu Piotrem Jafernikiem i dealerem Samochodów DAF Wiesławem Wanickim polecieliśmy w niedzielę Eurocopterem EC-130 do Sandomierza, by na miejscu kontrolować sytuację i wspomagać akcję. Miło było patrzeć na latające śmigłowce niezmordowanie transportujące kontenery z szybami, na wysoki kunszt pilotażu załóg, doskonale działające ekipy naziemne, a także na cierpliwość mieszkańców Sandomierza, bo hałas był trudny do wyobrażenia.
Jednak co najważniejsze to ponownie szyby zaczęły docierać do Fiata w Tychach, który ponownie wznowił produkcję.
W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim ludziom "dobrej woli" za pomoc udzieloną w realizacji tego skomplikowanego logistycznie zadania.
Jak działał ten powietrzny most, można oglądać na zdjęciach, a także na filmiku video.
Tyle na wstępie o działaniach w Sandomierzu. W najbliższych dniach umieścimy następne informacje o "moście powietrznym" w Sandomierzu, wnioskach stąd wypływających.
Wojtek Gorgolewski
|